Tour de Maya, czyli śladami dawnych cywilizacji w Meksyku
O Meksyku można napisać naprawdę wiele. My niedawną podróżą do tego kraju byliśmy na tyle urzeczeni, że pewnie moglibyśmy prowadzić bloga jedynie na temat tego kraju 😉 Nie no, może przesadzam, ale kraj to zachwycający. Dziś chcielibyśmy przybliżyć Wam ruiny pradawnych miast, które eksplorowaliśmy. O każdym z nich można by napisać oddzielny post, ale na razie przedstawimy telegraficzny skrót.
Zaczęło się od… Mexico City.
Wprawdzie to dość przewrotne stwierdzenie, to jednak mające ziarno prawdy.
Miasto to bowiem zostało założone w XIV w. przez Azteków i szybko stało się
głównym ośrodkiem ich imperium. Żeby nie było, warto
podkreślić, że na tyłach Zocalo (czyli głównego placu miasta) znajdują się
ruiny Templo Mayor, czyli najważniejszej budowli sakralnej Azteków. Co więcej, obecna siedziba władz Meksyku
(Palacio Nacional) została wybudowana w miejscu dawnej siedziby Montezumy –
podobno znaleziono jakieś jego fragmenty, ale to chyba naciągana sprawa.
Godzinę drogi od miasta Meksyk
znajduje się miasto Teotihuacan, którego piramidy Słońca i Księżyca z pewnością
znacie ze zdjęć. Jego historia nie jest oczywista, nie wiadomo nawet kto i
dokładnie kiedy je założył. Prawdopodobnie było wznoszone pomiędzy II w. p.n.e.
a II w. n.e. W VII w. n.e. rozpoczął się kryzys miasta, którego nie udało się
opanować aż do X w. n.e., kiedy miasto opustoszało ze swoich 200 tysięcy
mieszkańców. Theotihuacan jest o tyle ciekawe, że dwie wspomniane piramidy
połączone są drogą, która wyznacza oś miasta. Droga to ma bardzo wdzięczną
nazwę – Aleja Zmarłych. Wycieczkę do Teotihuacan najłatwiej zaaranżować za
pośrednictwem hostelu, którego prowizja jest z reguły nieznaczna.
Następnie przyszedł czas na
miasto Cholula. Ta z kolei była godzinę drogi od pełnej uroku Puebli. Wstępnie
nawet nie mieliśmy w planach wizyty tamże, decyzję podjęliśmy bardzo
spontanicznie i nie żałujemy! Tym razem obiektem naszej wizyty była największa
(tak tak) piramida zbudowana przez człowieka – większa niż piramida Cheopsa. Co
ciekawe, piramida od IX wieku tylko zarastała, więc kiedy Hiszpanie przybyli do
jej podnóży w XVI wieku, to myśleli, że to naturalne wzgórze… Stąd, na jej
(jego) szczycie wybudowali kościół, który niestety ucierpiał we wrześniowym
(2017 r.) trzęsieniu ziemi. Do Choluli najlepiej dostać się na własną rękę
komunikacją miejską z Puebli. Autobusy jeżdżą z dworca autobusowego bardzo
często.
Po bardzo malowniczym transferze
pomiędzy Pueblą a Oaxacą, przyszedł czas na zwiedzanie wspaniałego Monte
Alban, do którego wycieczkę można bez trudu ogarnąć właśnie z Oaxaca. Dojazd do
Monte Alban zajmuje ok. pół godziny bardzo krętą i stromą drogą, na której
trenują kolarze-amatorzy. Monte Alban jest zachwycające z racji swojego
położenia – umiejscowione jest na wysokości 2000 m n.p.m., 400 metrów nad otaczającymi
wzgórze dolinami. Widoki są więc niesamowite. Rozwój miasta trwał
bardzo długo – od VI w. p.n.e. aż do XIV w. n.e. W tym czasie, oczywiście,
zmieniały się zamieszkujące Monte Alban plemiona. Nietypowe dla miasta są
liczne hieroglify i płaskorzeźby będące ozdobą świątyń, jak i bardzo szerokie
schody prowadzące na każdą z nich. Monte Alban, z racji swojego położenia, było
bardzo trudne do podbicia, dlatego też przez tak wiele wieków mogło pełnić
władczą rolę nad innymi, mniej fortunnie umiejscowionymi miastami.
Kolejnym przystankiem naszego
cyklu pod roboczą nazwą „Tour de Maya” było Palenque. Jak widzicie, pogoda tym
razem nas nie rozpieszczała, ale i tak, mimo totalnego przemoczenia, wizytę tam
wspominamy na piątkę z plusem. Zresztą, czego mogliśmy się spodziewać, skoro
pierwotna nazwa miasta („Lakamha”) oznacza „Wielką Wodę”? Miasto to jest
niezwykle zagadkowe (do dziś nie wiadomo, dlaczego rozwijało się najprężniej ze
wszystkich, jej architekci są odpowiedzialni za stworzenie chociażby nieznanych
wówczas w tym rejonie świata fontann), a jej położenie w głębokiej dżungli tylko
te doznania potęguje. Najsłynniejszą ze świątyń jest Świątynia Inskrypcji,
która stanowiła grobowiec dla słynnego władcy Pakala, który dożył swoich 70. urodzin (to
ewenement jak na tamten czas). Znalazłszy się w miejscowości Palenque, na
każdym kroku są nagabywacze oferujący transfer do strefy archeologicznej.
Przedostatnim przystankiem na
naszej trasie śladem dawnych cywilizacji było Uxmal, oddalone godzinę drogi od
Meridy – stolicy stanu Jukatan. Uxmal to kolejne z miast Majów, założone na
przełomie X i XI w. n.e. Jego najbardziej charakterystycznym obiektem jest Świątynia
Wróżbity, która została zbudowana na eliptycznej podstawie. Uxmal zajmuje sporą
przestrzeń, a przeplatające się deszcz, parzące słońce oraz parująca wilgoć nie
ułatwiała zwiedzania. Ale zdecydowanie było warto, zdobienia budynków
(chociażby Domu Żółwi) w tym mieście były niepowtarzalne! Kiedy wracaliśmy, to
pierwszy raz przekonaliśmy się, że rozkład jazdy to sprawa bardzo umowna.
Prawie godzinę czekaliśmy w rzęsistym deszczu.
Dzień później w Chitchen Itza,
czyli w jednym z siedmiu nowych cudów świata, przyszedł kres naszego Tour de
Maya. Chitchen Itza to najpopularniejsze wśród turystów ruiny, gdyż niewielka
odległość od kurortów Cancun czy Playa del Carmen pozwala na bezproblemowe
zorganizowanie wypadu tamże - w ramach odskoczni od opalania. Miasto to swoich
wizytówek ma kilka. Przede wszystkim jest to świątynia El Castillo, wokół
której wiecznie krząta się tłum turystów. Innymi słynnymi obiektami są
Świątynia Wojowników, a także dawne obserwatorium astronomiczne. Ponadto,
znajduje się tam największe w ówczesnym świecie boisko do gry. Dojazd pomiędzy
Meridą, a Chitchen Itza trwa ok. 2,5 godziny, a autobusy rejsowe mają
przystanek przy samej bramie do ruin.
I tak zakończyliśmy naszą podróż
śladami Majów, Azteków, Tolteków, Olmeków… Był to jeden z najbardziej
fascynujących ‘szlaków’, jakie przyszło nam przejść. Zdecydowanie warto dla niego polecieć aż do Meksyku. Podobne ruiny można w Gwatemali i Belize, gdzie Majowe również zakładali swoje miasta.
Komentarze
Prześlij komentarz